środa, 23 października 2019

Jak nie zwariować…?

UWAGA!!! Przed przeczytaniem książki skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą w celu sprawdzenia obecności poczucia humoru. Użycie lektury na własne ryzyko grozi obrazą majestatu (jeśli nie posiadasz wspomnianego) albo śmiercią ze śmiechu (jeśli jest ono na właściwym miejscu). Mężczyźni powinni podejść do lektury, łyknąwszy wcześniej nervosol.


Poradnik Marleny Rytel "Jak przeżyć trudne chwile i nie zwariować" to ciekawa pozycja. Pisana z przymrużeniem oka, dowcipna (jak sama autorka), ale jednak przemycająca pod warstwą humoru interesujące treści. Marlena pokazuje nam kawałek swojego życia, przedstawia siebie z nutą ironii, pokazuje nie idealność wszystkich matek na świecie. Pozwala nam poczuć się w tym tekście swojsko, bo w pewnych opisanych sytuacjach na pewno wiele z nas odnajdzie cząstkę siebie. No bo któż nie zapomniał ubrać dziecku butów w zimowy czas? Mnie się zdarzyło. Marlenie również :D 
Tak samo jak każda matka zna, przechodzące do legendy, zebrania szkolne. Tam to się dopiero dzieje. Marlena daje dobrą radę - bez względu na wszystko zawsze broń swojego dziecka. Dlaczego? Choćby dlatego, że jest twoje ;)

Jednak "Jak przeżyć trudne chwile i nie zwariować" to coś więcej niż anegdoty wyciskające łzy z oczu. Autorka pisze o rozstaniu, o podejściu do mężczyzn, dzieci, wychowania. Pozornie lekki ton przekazuje dużo życiowych prawd i pozwala wyciągnąć wnioski, a nawet się czegoś nauczyć. Wszystko zależy od nas. Marlena mądrze prawi, dlatego polecam każdemu, kto zmaga się z codziennością - czy rozstał się z partnerem, czy nie; czy posiada dzieci, czy nie. Każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie.

Marlena pisze również o bardzo ważnej rzeczy, o której niewiele matek mówi: każdy potrzebuje czasu dla siebie i tylko ze sobą. Szczególnie kobiety posiadające dzieci. We fragmencie czytamy: "Raz w roku, dokładnie w dzień moich urodzin, brałam wolny dzień w pracy i spędzałam go wyłącznie we własnym towarzystwie. To była moja chwila (…) Jeśli nie chcesz skończyć z ciężką depresją lub w szpitalu dla obłąkanych - wygospodaruj podobną chwilę" I to jest najlepsza rada dla matek, jaką przeczytałam w ostatnim czasie! A takich perełek znajdziecie w tekście więcej.

Książkę Marleny można kupić u niej na stronie:
https://www.facebook.com/marlenarytel/
Przedsprzedaż rusza pod koniec pierwszego tygodnia listopada. Później książkę będzie można dostać również w księgarniach.


wtorek, 15 października 2019

Dzieci, których nigdy nie było…

Piętnastego października obchodzimy Dzień Pamięci Dzieci Nienarodzonych i Zmarłych. Święto najbardziej bolesne ze wszystkich, dotykające wiele par, ale jednak przede wszystkim matki. Nie jest łatwo stracić ciążę, bez względu na to, ile tygodni miała. Istnieją kobiety - heroski, które rodzą martwe dzieci w bardzo wysokiej ciąży. Wiele traci dzieciątka wcześnie, na początku ciąży, jednak jest to równie bolesne. Tego bólu nie da się mierzyć w żaden sposób, nie można go zdefiniować, ubrać w słowa, odczuć - jeśli się tego nie przeżyło.
Ciężko jest czekać na dziecko, które nie może się począć, choć starania trwają wiele miesięcy. Kiedy na teście pokazują się dwie kreski, przerażenie miesza się z radością. Około czterdzieści tygodni wyczekiwania, marzeń, bolących pleców, niewygodnego spania (szczególnie pod koniec). I nadzieja. Ona zawsze jest największa. Kiedy tracimy coś tak cennego jak życie, serce rozsypuje się na kawałki. Pamiętam moment, w którym coś we mnie pękło, ot tak. Zdenerwowałam się wtedy na syna, nie potrafiłam opanować emocji i coś strzeliło. Czułam to. W łazience znalazłam na majtkach krew.
Wtedy zaczęłam krzyczeć.
Spotkałam się z wieloma reakcjami. Przecież to dziecko mogło być chore, prawda? Więc chyba lepiej, że odeszło. Tak miało być, widocznie to nie jego czas. Zajdziesz w kolejną ciążę, spokojnie, skoro raz ci się udało. Tak wcześnie to nawet nie poczułaś, że jesteś w ciąży, więc skąd ta panika? Wiele słów, które miały różne znaczenie, ale które nie pomagały. Czułam się zawieszona w próżni, kiedy lekarze robili wywiad, kiedy badali mnie beznamiętnie i zlecili czyszczenie. Czułam się samotna, kiedy siedziałam w sali szpitalnej i czekałam na zabieg, kiedy "rodziłam" moje dziecko do ubikacji, jeszcze przed operacją.
Nie myślałam później wiele. Starałam się nie analizować, żyć dalej, ale myślę, że trzeba przyjąć to dziecko. Powiedzieć wprost, że było. Istniało, chociaż tak krótko. Pozwolić mu żyć w pamięci, włączyć je do rodziny. Pamiętać.
Piętnasty października to dzień szczególny dla wielu kobiet, mężczyzn, rodzin. Wśród nas są anioły, które nigdy się nie narodziły - tak często mówią o nich rodzice. Przeżywamy szczególny rodzaj tęsknoty. Wyobrażamy sobie, co by było, gdyby… Możemy tworzyć całe scenariusze, snuć opowieści o życiu, które nigdy nie miało szansy się rozwinąć. Pozwalajmy sobie na to. Każdy przeżywa żałobę na swój własny sposób. Ważne, aby czuć wsparcie. I zrozumienie.

środa, 9 października 2019

Przecież to tylko… dołek.

Jesień to depresyjny czas i wiele osób narzeka wtedy na spadek formy i samopoczucia. Osobiście uwielbiam ten czas, chmury, wiatr, kolorowe liście, mgła i przymrozki napełniają mnie energią (tak, wiem, dziwna jestem :) ). Przychodzi jednak czas, bez względu na pogodę, że jest ciężko. Uruchamiają się traumy z dzieciństwa, poczucie osamotnienia, smutek. Nieokreślony. Drażniący. Nie do przeskoczenia.

W takim momencie często do tej pory słyszałam: "ZNOWU masz doła, dałabyś se spokój"; "Ileż można jęczeć, nie szkoda ci życia?"; "O co ci chodzi, jesteś zdrowa, nie musisz pracować, masz, co chcesz, weź się, kurwa, ogarnij". Naprawdę? Niektórzy nie rozumieją, że depresja i stany depresyjne (ja nie jestem chora, przyznaję, ale miewam epizody) to ciężka choroba. Spacer w tym wypadku nie pomoże, cudowne uzdrowienie nie nastąpi poprzez wypad z przyjaciółką na miasto, nie uleczy cię dobry seks. I chociaż z doświadczenia wiem, jak radzić sobie z dołkami, to jednak zdaję sobie sprawę, że obok są osoby mocno cierpiące. Wiem, że życie ich boli, tak bardzo, że nie mają ochoty żyć. Śmierć, mimo że taka ostateczna, wydaje się kusząca. Rozumiem to. Czuję.
Bliscy osób, które popełniły samobójstwo, często mówią, że nie widzieli sygnałów. A może należeli do grupy, która bagatelizuje złe samopoczucie? Przyjrzyjcie się bliskim. Rozmawiajcie! Odpowiednio zadane pytania potrafią wyciągnąć na światło dzienne nawet najczarniejsze myśli. A jeśli coś was niepokoi - reagujcie!
Czy myślałam o śmierci, samobójstwie? Wielokrotnie, jednak z pewnych znanych mi tylko względów, tego nie zrobię. Chociaż… Teraz tak myślę, ale nie wiem, co będzie w przyszłości. Na razie walczę z tym, co powoduje te stany. Szukam przyczyn złego samopoczucia, dbam o czystość głowy i ciała. Wypatruję ścieżek rozwoju. A dołki mimo to wracają… To normalne. Życie to sinusoida, raz jest dobrze, raz źle. Trzeba jednak mówić głośno o słabszym samopoczuciu. Prosić o pomoc - co dla mnie jest trudne, bo przecież silna babka, cholera; bo jak to pokazać słabość; bo zostaniesz sama… I tak, bywa że niektórzy mnie olewają, bo nie chce im się słuchać o problemach, o niestworzonych historiach pączkujących mi w głowie, o emocjach, które muszą się wylać łzami. I ja to szanuję. Rozumiem. Chociaż to boli.
Ale też pojawiają się przy mnie osoby, które wspierają mnie dobrym słowem, chociaż może nie rozumieją moich rozterek i dołków. Moich stanów emocjonalnych. Ale są. A obecność w takiej chwili, pytanie: jak się czujesz, co mogę zrobić, są na wagę złota. Dziękuję!
Obserwujcie najbliższych - dzieci, partnerów, przyjaciół. Niech nie zwiedzie was uśmiech - on czasami jest fałszywy. A przecież życie jest bezcenne, prawda…?

Tirza, która na długo pozostaje w głowie!

Mimo że czytać skończyłam już kilka dni temu, Tirza nie chce mi wyjść z myśli. Książka Arnona Grunberga wciska się w głowę...