środa, 9 października 2019

Przecież to tylko… dołek.

Jesień to depresyjny czas i wiele osób narzeka wtedy na spadek formy i samopoczucia. Osobiście uwielbiam ten czas, chmury, wiatr, kolorowe liście, mgła i przymrozki napełniają mnie energią (tak, wiem, dziwna jestem :) ). Przychodzi jednak czas, bez względu na pogodę, że jest ciężko. Uruchamiają się traumy z dzieciństwa, poczucie osamotnienia, smutek. Nieokreślony. Drażniący. Nie do przeskoczenia.

W takim momencie często do tej pory słyszałam: "ZNOWU masz doła, dałabyś se spokój"; "Ileż można jęczeć, nie szkoda ci życia?"; "O co ci chodzi, jesteś zdrowa, nie musisz pracować, masz, co chcesz, weź się, kurwa, ogarnij". Naprawdę? Niektórzy nie rozumieją, że depresja i stany depresyjne (ja nie jestem chora, przyznaję, ale miewam epizody) to ciężka choroba. Spacer w tym wypadku nie pomoże, cudowne uzdrowienie nie nastąpi poprzez wypad z przyjaciółką na miasto, nie uleczy cię dobry seks. I chociaż z doświadczenia wiem, jak radzić sobie z dołkami, to jednak zdaję sobie sprawę, że obok są osoby mocno cierpiące. Wiem, że życie ich boli, tak bardzo, że nie mają ochoty żyć. Śmierć, mimo że taka ostateczna, wydaje się kusząca. Rozumiem to. Czuję.
Bliscy osób, które popełniły samobójstwo, często mówią, że nie widzieli sygnałów. A może należeli do grupy, która bagatelizuje złe samopoczucie? Przyjrzyjcie się bliskim. Rozmawiajcie! Odpowiednio zadane pytania potrafią wyciągnąć na światło dzienne nawet najczarniejsze myśli. A jeśli coś was niepokoi - reagujcie!
Czy myślałam o śmierci, samobójstwie? Wielokrotnie, jednak z pewnych znanych mi tylko względów, tego nie zrobię. Chociaż… Teraz tak myślę, ale nie wiem, co będzie w przyszłości. Na razie walczę z tym, co powoduje te stany. Szukam przyczyn złego samopoczucia, dbam o czystość głowy i ciała. Wypatruję ścieżek rozwoju. A dołki mimo to wracają… To normalne. Życie to sinusoida, raz jest dobrze, raz źle. Trzeba jednak mówić głośno o słabszym samopoczuciu. Prosić o pomoc - co dla mnie jest trudne, bo przecież silna babka, cholera; bo jak to pokazać słabość; bo zostaniesz sama… I tak, bywa że niektórzy mnie olewają, bo nie chce im się słuchać o problemach, o niestworzonych historiach pączkujących mi w głowie, o emocjach, które muszą się wylać łzami. I ja to szanuję. Rozumiem. Chociaż to boli.
Ale też pojawiają się przy mnie osoby, które wspierają mnie dobrym słowem, chociaż może nie rozumieją moich rozterek i dołków. Moich stanów emocjonalnych. Ale są. A obecność w takiej chwili, pytanie: jak się czujesz, co mogę zrobić, są na wagę złota. Dziękuję!
Obserwujcie najbliższych - dzieci, partnerów, przyjaciół. Niech nie zwiedzie was uśmiech - on czasami jest fałszywy. A przecież życie jest bezcenne, prawda…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tirza, która na długo pozostaje w głowie!

Mimo że czytać skończyłam już kilka dni temu, Tirza nie chce mi wyjść z myśli. Książka Arnona Grunberga wciska się w głowę...