sobota, 15 lutego 2020

Wywiad z Alicją Wlazło :)





Alicja Wlazło to petarda. Tej kobiety nie da się zatrzymać. Jest elegancka niczym szampan, posiada mnóstwo energii, jak Supernova, pracowita jak mrówka, szczera i zabawna. Uwielbiam nasze rozmowy o wszystkim, szczególnie o pisarstwie, dlatego chciałabym się z Wami podzielić jedną z naszych dyskusji.

1. Cześć. W zeszłym roku wydałaś Mrok – swoją pierwszą książkę. Kiedy kolejna? Czy masz długoterminowy plan na wydawanie?

Cześć! Tak, w zeszłym roku udało mi się zadebiutować powieścią fantastyczną o tytule „Mrok”, pierwszą księgą z cyklu „Zaprzysiężeni”. Kolejną, jak nietrudno się domyślić, będzie kontynuacja tej historii. „Iskra”, księga druga, ukaże się w lutym tego roku również w wydawnictwie Inanna. Jednak nie będzie to jedyna książka mojego autorstwa, która ukaże się w tym roku. Następny w kolejce jest romans sensacyjny „Nim nadejdzie świt”, który ukaże się nakładem wydawnictwa Inanna. A co do długoterminowych planów, czasem się zastanawiam, czy starczy mi czasu na spisanie wszystkich pomysłów ;)

2. Jestem ciekawa, skąd u Ciebie pomysły. Co Cię inspiruje, co nakręca?

Jak dla mnie to jest jedno z cięższych pytań, ponieważ one po prostu do mnie przychodzą. Zazwyczaj nie czerpię z codzienności, choć zdarzy się od tego jeden czy dwa wyjątki, a z jednej małej scenki, która pojawi się w mojej wyobraźni jestem w stanie stworzyć trylogię. Nowe pomysły często nawiedzają mnie również we śnie, gdzie sama odgrywam główne role, przez co zdarza mi się czuć to samo, co bohaterowie.

Czasem inspiruje mnie piękno, muzyka, natura. A czasem wystarczy błysk światła oraz obrazy, które następują po nim w moim umyśle.

3. Jakie są priorytety w Twoim życiu? Czy pisanie znajduje się na szczycie listy? Jak się czujesz, kiedy nie piszesz?

Oczywiście, że pisanie znajduje się na podium, jednak najważniejsza jest dla mnie rodzina. Wiem, że bez mojego męża i synków pisanie nie sprawiałoby mi takiej frajdy, jaką sprawia teraz

Jak się czuję, gdy nie piszę… To zależy. Jeśli na przykład nie piszę z wyboru to zazwyczaj jest okej, a gdy odpoczywam czy spędzam czas z rodziną to jest super! Zdarzają się jednak momenty, że mimo iż chcę pisać, zwyczajnie nie mam ku temu sposobności. I wtedy zazwyczaj zaczynam się irytować. Choć muszę powiedzieć, że odkąd podkręciłam tempo pisania coraz mniej mi to przeszkadza, ponieważ wiem, że jestem w stanie wszystko nadrobić. Nauczyłam się siebie jako pisarza, co wiele ułatwia.

4. Łączysz pracę zawodową z pisaniem, prowadzeniem domu i rodziną. Betujesz, piszesz poezję, tworzysz bloga, jesteś redaktorem. Jak znajdujesz czas, żeby to wszystko połączyć?

Nie znajduję czasu, a raczej staram się wykorzystywać go najpełniej jak się da, a do tego każdego dnia poszerzam granice własnych możliwości nieco bardziej. W dodatku, mimo tego, co może wydawać się na pierwszy rzut oka, im więcej biorę na siebie obowiązków, tym prościej jest mi zagospodarować czasem – bo po prostu nie trwonię go na niepotrzebne rzeczy. Jednak warunkiem, by tak napięty grafik, jaki mam teraz, wypalił jest zachowanie równowagi pomiędzy pracą, a odpoczynkiem.

5. Czy jest pisarz, którego cenisz i z którym chciałabyś się spotkać? Porozmawiać?

Jakbyś zapytała mnie o to pół roku temu, to odpowiedź z pewnością byłaby inna, lecz dzisiaj odpowiem, że jest to Remigiusz Mróz. Jest naprawdę wiele rzeczy, o które chciałabym go spytać, jeżeli chodzi o pisanie, a także promocję czy współpracę z wydawnictwami.

6. A jak oceniasz środowisko pisarskie? Czy jest to miejsce pełne wzajemnego wsparcia czy wręcz przeciwnie? Znajdujesz w nim osoby godne zaufania, pisarskich przyjaciół czy raczej jesteś samotnikiem wśród utalentowanych?

Daleko mi do samotnika! (śmiech) A jeżeli chodzi o pisarzy, których spotykam na swojej drodze, to naprawdę nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. Kiedy tylko mam jakiś problem z daną powieścią, rozdziałem, zdaniem, wiem, że mogę się do nich zgłosić o pomoc czy radę. Co więcej pocieszająca jest również świadomość, że nie tylko ja przechodzę przez to wszystko, a musicie wiedzieć, że pisanie nie jest najprostszą rzeczą na świecie. Dobrze jest mieć wsparcie.


7. Opowiedz mi o istotach, które mieszkają w Tobie. Pomagają Ci w pisaniu, czy wręcz przeciwnie?

Ach, rzeczywiście w mojej głowie jest dość tłoczno! Jednak wszyscy bardzo mi pomagają na pisarskiej drodze. Po pierwsze siedzą w niej Artysta – wariat, który odpowiada głównie za proces tworzenia pierwszych szkiców; Rzemieślnik – który odwala największą robotę podczas prac redakcyjnych, a tych, odnoszę wrażenie, z dnia na dzień przybywa; Planista – zajmuje się planowaniem wszelkiego typu, a przynajmniej próbuje, gdyż przy pozostałej dwójce ciężko zostać usłyszanym. Jest jeszcze Wena, dzięki której wszystko się zaczęło.

8. Największe marzenie?

Chyba niezmienne od kilku lat – po pierwsze, by moja rodzina zawsze była szczęśliwa i zdrowa, a po drugie, aby udało mi się napisać i wydać wszystkie powieści, na których pomysły przyszły do mnie do tej pory.

9. I ostatnie, najważniejsze pytanie: jaki masz plan podbicia kosmosu :D?

Robić swoje, nie zatrzymywać się i dalej cieszyć się, że sięgam po marzenia. Bo bez radości na nic mi kosmos.

Dziękuję!

środa, 5 lutego 2020

Matylda, Ilka i jałówka, czyli komedia w wykonaniu Bożeny Mazalik.


Przyznam, że nie lubię kryminałów. Komedii kryminalnych też nie, może nawet bardziej. Nie spotkałam się jeszcze z tekstem, przy którym płakałabym ze śmiechu. Może to moja wina, mam dość specyficzne poczucie humoru ;), ale może to też wina książek, po które sięgałam. Dlaczego więc Kryminalne przypadki Matyldy? Po pierwsze ujęła mnie okładka, jest energetyczna i zachęcająca. Po drugie znam teksty Bożeny i wiem, że potrafi kobieta pisać. Dlatego dałam szansę gatunkowi, w którym nigdy się chyba nie odnajdę.
Jeżeli miałabym ocenić Matyldę jako komedię, powiedziałabym nie. Nie chichrałam się jak szalona (a na to miałam nadzieję), choć kilka momentów wywołało uśmiech, nie przeczę. Ilka jest cudowna i to ona stanowiła zabawny element, jeżeli można tak powiedzieć o bohaterce. Jeżeli jednak miałabym oceniać Kryminalne przypadki jako powieść, jestem na tak. Bożena stworzyła świetny klimat: dworek, mroczną pogodę, tajemniczą jałówkę i pełno trupów (to ostatnie lubię). I zagadkę, którą trzeba rozsupłać, choć to niełatwe.
Bohaterowie są całkowicie różni, widać, że zostali stworzeni od podstaw i solidnie. Matylda jest specyficzna, nieco irytująca (to dobrze! Wzbudza emocje), totalnie nieposłuszna (przez co pakuje się w tarapaty), ale sympatyczna. Ilka, jej przyjaciółka, od razu skradła mi serce. To taki typ, jaki lubię. No i jest psychiatrą, co nieco tłumaczy jej przyjaźń z Matyldą ;) Jest też komisarz Mleczko… Mogłabym o nim pisać godzinami, to taki bohater, który fascynuje, facet, którego chciałoby się spotkać na żywo (nie dziwię się, że Bożena stworzyła takie cudo, sama bym tak chciała!)
Bożena ma bardzo dobry styl, wydaje się, że każde słowo jest na swoim miejscu, to przyjemne, kiedy czyta się tak dobrze napisaną powieść. A ostatnio to rzadkość. Całość jest spójna, zagadka zostaje rozwiązana w logiczny sposób i miałam wiele frajdy, celując w winnego. Kryminalne przypadki Matyldy to świetna powieść na długie zimowe wieczory (chociaż czyta się zdecydowanie zbyt szybko!) Polecam z czystym sumieniem każdemu wielbicielowi komedii kryminalnych.

Tirza, która na długo pozostaje w głowie!

Mimo że czytać skończyłam już kilka dni temu, Tirza nie chce mi wyjść z myśli. Książka Arnona Grunberga wciska się w głowę...